Płynąc z oddechem omijamy sumienie,
nie chcemy kochać, nie chcemy wiedzieć.
Zatracamy się w materialistycznym świecie,
uciekając od prawd i od samych siebie.
Wciąż czyhamy w zeszytach, na marginesie,
ukrywamy swe myśli i swoje serca.
Chowając się w słowach, między wierszami,
wszyscy stajemy się tacy sami.
Im wyżej wchodzimy, tym niżej spadamy,
czego pragniemy? Nie wiemy sami.
Z ust do ust niesiemy oddechy,
uciekają nam powoli chwile uciechy.
Wciąż się boimy, nie chcemy próbować,
nie potrafimy już sami siebie zachować.
Z wiatrem dryfując, zmoczeni deszczem
kryjemy się w szeptach, bo tak bezpieczniej.
Stajemy się więźniami własnych urojeń,
pospolici-przezroczyści, nigdy we dwoje.
Szczerzymy kły, gdy sił nam brakuje,
nie słysząc, co podświadomość cicho dyktuje...
© Mat 2008