mat-chan's avatar

mat-chan

Martuśka.
11 Watchers24 Deviations
5.6K
Pageviews
Płynąc z oddechem omijamy sumienie,
nie chcemy kochać, nie chcemy wiedzieć.
Zatracamy się w materialistycznym świecie,
uciekając od prawd i od samych siebie.

Wciąż czyhamy w zeszytach, na marginesie,
ukrywamy swe myśli i swoje serca.
Chowając się w słowach, między wierszami,
wszyscy stajemy się tacy sami.

Im wyżej wchodzimy, tym niżej spadamy,
czego pragniemy? Nie wiemy sami.
Z ust do ust niesiemy oddechy,
uciekają nam powoli chwile uciechy.

Wciąż się boimy, nie chcemy próbować,
nie potrafimy już sami siebie zachować.
Z wiatrem dryfując, zmoczeni deszczem
kryjemy się w szeptach, bo tak bezpieczniej.

Stajemy się więźniami własnych urojeń,
pospolici-przezroczyści, nigdy we dwoje.
Szczerzymy kły, gdy sił nam brakuje,
nie słysząc, co podświadomość cicho dyktuje...


© Mat 2008
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In

forever

1 min read
Może i nie byłyśmy na pogrzebie... {zasrana biologia}
Ale ogromnie chciałam tam być.

Tak, czy siak... pamiętam. I pamiętać będę zawsze.
Chociaż nie znałam osobiście...
Jestem harcerką i Oni też byli. To pewnego rodzaju więź...

Marek [*], Maks [*] na zawsze w pamięci.
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In

whatever...

2 min read
Ja tego chyba nigdy nie pojmę.
W sobotę zginęło dwóch harcerzy.
Z naszego hufca... Utonęli.
Nie wierzę w to... Jak to możliwe?
Przecież to była drużyna górska, 'ekstremalna'...
Przecież potrafili pływać...
Przecież pomoc była natychmiastowa...
A i tak drużynowy wyciągnął z wody martwe już ciała...
Ciała przyjaciół.

Bo widzicie, harcerstwo to nie tylko zabawa.
To gromada prawdziwych przyjaciół,
na których zawsze można liczyć.

Ci chłopcy... jak gdyby nigdy nic, poszli na zbiórkę.
Pobawić się, miło spędzić czas, nauczyć czegoś...
i jak to się skończyło?...

Jest mi tak ogromnie przykro...
Nie znałam ich osobiście, ale znam tą drużynę.
Nie znałam ich a mimo to boli mnie to, co się stało.

Czemu?

Harcerskie braterstwo...

Z całych sił współczuję ich rodzinom, przyjaciołom i drużynowemu...
Mnóstwo ludzi go obwinia. A to przecież nie jego wina...
Nie mógł nic przewidzieć... To był wypadek.
I tak... ile ten człowiek musiał się nacierpieć... jak się czuł
wynosząc swoich przyjaciół, podopiecznych na rękach z wody?...
Przed chwilą się z nimi się śmiał... A zaraz potem wyciągał ich martwych...

To po prostu straszne. Aż mnie w dołku ściska.

Do cholery jasnej! Ej, Ty na górze!
Może już wystarczy?

Nigdy nie mówiłam, że wierzę w Boga...
a teraz jestem pewna na milion procent, że on nie istnieje.
Albo jest cholernym draniem.
Jak tak można?...

śmierć nigdy nie dotyka jednej osoby...
Nawet jeśli umiera tylko {a raczej Aż} jeden człowiek.
Cierpią jego najbliżsi... rodzina, przyjaciele...

Nie... nie mogę. Nie potrafię tego zrozumieć...
Dalej nie dociera do mnie to, co się stało... Wydaje się takie nierealne...

Może gdyby jechali samochodem 100 km na godzinę, pijani i rozbili by się,
to dałabym radę to zrozumieć... Ale tak?...

A rok temu jeszcze zmarł mój przyjaciel... Ale on odebrał sobie życie...

Cwaniaku na chmurce - myślisz, że taki sprytny jesteś?... Taki straszny?
Pokazujesz, czego to Ty nie możesz?...

Imponujące.
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Featured

Pospolici-przezroczysci by mat-chan, journal

forever by mat-chan, journal

whatever... by mat-chan, journal